Podobno zły to ptak, co wali i fajda we własne gniazdo. Ale jak słyszę propagandę sukcesu o dziesiątkach tysięcy lajków na YouTube zajrzałem i zobaczyłem – dwa. Żeby tak się uczonym dwoiło jeszcze przed trzynastą… Dramat! Ale oczywiście filmy są! I wielkie brawa za to! Tylko nie przesadzajmy w pompowaniu sukcesu, bo balonik pęknie jak to gumka lubi pękać. I nie przesładzajmy, bo można od tego zwymiotować!
Ja chcę napisać o czymś innym. O tym, co robimy przez cztery lata z naszymi studentami. Co roku słyszałem, że mamy coraz gorszych kandydatów, że tak jest wszędzie, że to taki trend. W tym roku zanotowałem dane dotyczące rekrutacji. Przyjęliśmy 264 osoby. Z 10 tysięcy kandydatów na uczelnię 1500 wybrało budownictwo – najlepszy wynik – a jako pierwszy wybór 646 osób. Mieliśmy także 8 olimpijczyków – osób z maksymalną liczbą punktów 225. Takie są fakty dotyczące studiów stacjonarnych pierwszego stopnia…
Na studia stacjonarne drugiego stopnia przyjęliśmy 56 osób (słownie pięćdziesiąt sześć). Dramat! Jako zimny realista już widzę nasilenie się twardej walki o godziny… Stańmy więc w prawdzie i zadajmy sobie pytanie – skąd ta różnica. Optymista od tych dziesiątków tysięcy lajków na YouTube powie – tak genialnie uczymy na pierwszym stopniu, że drugi jest już zbyteczny. Może możemy do dyplomu inżyniera od razu dodawać doktorat? Jest z tym jak z bajką o Jacusiu. Ja cuś w to nie wierzę… Ale możemy pompować galonik, aż pęknie! Sądzę, że po ośmiu semestrach nasi studenci, którzy garną się do nas mają dosyć zarówno naszych treści jak i naszej formy…